Azja,  Azja Centralna

Jezioro Aralskie, czyli jak człowiek zabił jezioro.

Na myśl o Azji Środkowej pojawia się w naszej głowie widok pięknych bezkresnych stepów z wynurzającą się na horyzoncie hordą wielbłądów. Dzikie niezamieszkałe tereny, do których nie doszła jeszcze destrukcyjna siła człowieka. I właśnie teraz muszę przerwać ten moment zadumy, żeby opowiedzieć Ci historię. Historię o jednej z największych katastrof ekologicznych na świecie jaka spotkała Jezioro Aralskie – niegdyś czwarte największe powierzchniowo jezioro na ziemi.

Co się stało z Jeziorem Aralskim?

Jezioro Aralskie nazywano niegdyś “morzem”z powodu jego  ogromnych wymiarów. Dzisiaj przypomina niestety ledwo kałużę. Jeszcze pół wieku temu tętniło życiem i dzielnie wspierało mieszkańców pogranicza Kazachstanu i Uzbekistanu swoim dobrodziejstwem. Aż do lat 60. XX wieku, kiedy to wody zaczęły stopniowo odsuwać się od brzegów i znikać bez wytłumaczenia. Jaki był powód takiego zachowania? Oczywiście głupota, pazerność i ignorancja kilku przedstawicieli naszego gatunku. Już w 1918 roku władze sowieckie wpadły na jakże genialny pomysł! Postanowiły zacząć hodowlę bawełny i ryżu, czyli roślin wymagających niesamowicie obfitego nawadniania NA PUSTYNI! Czy ktokolwiek o zdrowych zmysłach jest w stanie pojąć w jaki sposób taki niedorzeczny pomysł narodził się nagle w głowach tych ludzi? Jak? Dlaczego? Oczywiście dla pieniędzy! Bawełnę nazywano bowiem “białym złotem”. Chęć zysków przyćmiła zdrowy rozsądek. Jak inaczej mogła skończyć się ta zuchwałość, niż tylko jedną z największych ekologicznych katastrof w dziejach ludzkości. 

Krok po kroku, aż do katastrofy ekologicznej.

Sowieci jak powiedzieli, tak zrobili i bardzo szybko zabrali się za niszczenie natury. W celu zdobycia niemożliwej ilości wody do nawadniania upraw zbudowano 300 km kanału, który odprowadzał wodę z dwóch głównych rzek zasilających – Amu-daria i Syr-daria. Inwestycję kontynuowano pomimo zastrzeżeń specjalistów oraz całkowicie sprzecznie ze sztuką hydrologiczną, czego skutki były katastrofalne. Od 30% do 70% wody nie trafiało ani do jeziora, ani do upraw tylko bezpowrotnie wsiąkało w ziemię. Jezioro zajmujące niegdyś powierzchnię o wielkości Republiki Irlandii zaczęło kurczyć się gwałtownie, a poziom wody opadał o 20 – 60 cm rocznie. Do 2008 roku powierzchnia Morza Aralskiego zmniejszyła się o ⅘ , aż osiągnęła zaledwie 13,5 tyś. km. 

Lokalne oraz globalne skutki zniknięcia Jeziora Aralskiego.

Tak ogromna i nierozsądna ingerencja w środowisko naturalnie nie mogła zakończyć się bez odpowiedzi ze strony Matki Natury. W miastach, których gospodarka utrzymywała się w większości z rybołówstwa zabrakło… ryb. Wszystkie żywe organizmy wymarły, 100 tysięcy mieszkańców zmuszone było emigrować. Ci, którzy nie mieli dokąd uciec przypłacili to zdrowiem i zaczęli chorować na gruźlicę, tyfus, niedokrwistość, a dzieci rodziły się upośledzone umysłowo. Były to tragiczne konsekwencje ogromnej ilości pyłów i soli jakie przedostały się do powietrza wraz z zniknięciem wody.

Na tym “projekcie” ucierpiały nie tylko tereny znajdujące się w bezpośrednim otoczeniu jeziora. Konsekwencje można było odczuć nawet w Europie!

Pustynia o wielkości 50 tys. km, która powstała na miejscu Jeziora Aralskiego nazwana została Aral-kum. Nie były to jednak zwyczajne gorące piaski, lecz usypisko zatrute przez pestycydy i nawozy spływające do wody z upraw bawełny. Wkurzona i bezlitosna Matka Natura nie szczędziła licznych wiatrów tworzących trujące burze solne, które dotarły m.in. do całego Uzbekistanu, Kirgistanu, a nawet Turkmenistanu. W całej Azji Środkowej uprawy były niszczone, ludzie chorowali, a zwierzęta hodowlane wymierały. Niszczycielska fala nie ograniczyła się do terenów pustynnych, lecz doleciała aż do mroźnych szczytów gór Kirgiskich powodując szybsze topnienie lodowców, które zostało już zapoczątkowane przez ocieplenie klimatu. Strach pomyśleć o jakich konsekwencjach jeszcze nie wiemy.

 

Toksyczna wyspa - poligon na środku Jeziora Aralskiego.

W całą historię Jeziora Aralskiego i związaną z nią ignorancję ciężko uwierzyć, jednak w tym temacie istnieje jeszcze jeden niewiarygodny pokaz głupoty. Na środku wspomnianego zbiornika wodnego znajdowała się niewielka wysepka Woztożdienija (Odrodzenia) – to właśnie ją Rosjanie postanowili wykorzystać do swoich tajnych eksperymentów. W 1948 roku jej teren został przekształcony w ściśle tajny ośrodek testujący broń biologiczną wraz z poligonem o nazwie Aralsk-7. W bardzo szybkim czasie wybudowano całą infrastrukturę wraz z lotniskiem i osiedlem zamieszkiwanym przez 1500 osób. Wszystko po to, żeby opracować najskuteczniejszy sposób na likwidację wroga, za który uznano szczepy najgroźniejszych chorób jakie widział ten świat, czyli m.in.  wąglik, dżuma, cholera, trąd, czarna ospa, gorączka Q, tularemia, nosacizna, a nawet AIDS. Łatwo się domyśleć w jaki sposób przeprowadzano testy – na osłach, koniach, królikach, świnkach morskich oraz w szczególności małpach. (Ale hej, przecież ludzie nadal to robią…)  A to wszystko bez najmniejszej dbałości o bezpieczeństwo pracowników oraz mieszkańców bliskich wiosek. Pewnego dnia jeden ze znajdujących się w pobliżu statków podpłynął zbyt blisko wyspy, a mężczyzna mający bezpośredni kontakt z wodą zachorował na niezwykle zaraźliwą czarną ospę. Nieświadomy tego nieszczęścia wrócił do domu i niemal natychmiastowo zaraził swoją rodzinę, współpracowników, sąsiadów… Choroba szybko wymknęła się spod kontroli czego skutkiem było odcięcie wszystkich możliwych dróg do miasta. Zamknięto dworce, lotniska, drogi oraz odizolowano 50 tys. osób, z których wiele zmarło. Nie udało mi się znaleźć dokładnych statystyk, ale pewnie i tak byłyby zakłamane, ponieważ cały czas w okolicy dochodziło do tajemniczych, “przypadkowych” zgonów setek osób.

Tajne laboratorium biologiczne Aralsk-7 w Kazachstanie.

Jaki los spotkał laboratorium Aralsk-7 po  upadku Związku Radzieckiego? Odpowiedź jest jednocześnie przewidywalna oraz zaskakująca. w 1991 roku Aralsk-7 został opuszczony wraz z większością toksycznej broni biologicznej pozostawionej w beczkach, które bardzo szybko zaczęły rdzewieć. Jak można się domyśleć, wraz z ubywającą wodą wyspa zmieniła się w półwysep w 2001 roku tworząc przy tym nieograniczony dostęp regularnie wykorzystywany zarówno przez dzikie, jak i hodowlane zwierzęta. Z łatwością zaczęły one przenosić na  swoich łapkach i kopytkach nie tylko mięciutki złoty piasek, ale również niesamowicie niebezpieczne szczepy chorób zagrażających życiu wszystkich stworzeń istniejących na naszej planecie – z nami włącznie. Prawda wyszła na jaw za sprawą niejakiego Kena Alibeka – byłego szefa tajnego programu broni biologicznej, którego ruszyło sumienie. Cały świat ogarnęła straszliwa wizja śmiercionośnej pandemii, ale nieoczekiwanie nadszedł ratunek niczym w filmach Marvela pełnych szybkiej akcji i szczęśliwych happy endów. Amerykanie, w obawie przed wykorzystaniem broni przez terrorystów, skompletowali eskapadę licząca 113 osób, której dowodził amerykański biochemik Brian Hayes. Misja trwała 3 miesiące, kosztowała 5 milionów dolarów i poskutkowała zneutralizowaniem 100-200 ton wąglika. Nie jest jednak tajemnicą, że nie jest to całość pozostawionego asortymentu, który czeka w spokoju na odpowiednią chwilę, aby zebrać śmiercionośne żniwo.

Czy rekultywacja Jeziora Aralskiego jest możliwa?

W ostatnich latach dla Uzbekistańczyków i Kazachstańczyków pojawiło się światełko w tunelu. Chociaż na chwilę obecną przypomina raczej mały płomyczek tańczący nieśmiało na wietrze, który nie wiadomo kiedy zgaśnie. Poprzedni prezydent Kazachstanu – Nursułtan Nazarbajew całym sercem zaangażował się w poprawienie sytuacji, a w 2003 roku Bank Światowy wsparł finansowo projekt podniesienia poziomu wód w jeziorze Aralskim. Dzięki temu w 2005 roku ukończono budowę tamy Kökarał tworząc tym samym nowe Jezioro Północnoaralskie. Niestety odbyło się to kosztem części południowej, której odbudowa wykracza poza granice możliwości finansowych i wykonawczych. Budowa nowej tamy przyniosła oczekiwane rezultaty. Aralsk – miasto stanowiące niegdyś główny port morski, następnie oddalony od wody o 50 km, znajduje się dzisiaj już tylko w odległości 15 km od jeziora. Stężenie soli w powietrzu zmalało, jakość upraw poprawiła się, a przypadki anemii u mieszkańców zmniejszyły się o 65%. Niestety jest to tylko kropla w jeziorze potrzeb, a postępów nie ułatwiają coraz większe susze spowodowane zmianami klimatycznymi.

W ostatnich miesiącach uwaga wielu naukowców z całego świata została zwrócona na problem jeziora. Stało się to za sprawą “the Global Disruptive Tech Challenge 2021: Restoring Landscapes in the Aral Sea Region“. Do konkursu zorganizowanego przez Bank Światowy przystąpiło setki naukowców z 28 krajów na 5 kontynentach. Zwycięzcy sa już znani, pozostało więc już tylko czekać z nadzieją na realizacje innowacyjnych projektów odbudowy środowiska naturalnego w rejonie Jeziora Aralskiego.

 

Uprawa bawełny w Uzbekistanie - kontrowersje.

Teraz, gdy znamy już całą historię należy zadać pytanie – Czy uprawa tej cholernej bawełny w ogóle się udała? A i owszem! Uzbekistan po dziś dzień jest jednym z  największych producentów bawełny na świecie, ale jej sprzedaż nigdy nie zrównoważyła wydatków związanych z uprawą. Natomiast koszty zapaści gospodarczej oraz pomocy humanitarnej na dziś dzień wynoszą ok.  2 miliardów USD rocznie! Obecnie bawełna stanowi główne źródło dochodów Uzbekistanu, jednak wiąże się z wieloma kontrowersjami. Przymusowa praca każdego obywatela na plantacji w nieludzkich warunkach to tylko szczyt góry lodowej. Dobrze znany jest fakt, że do pracy przy zbiorach zmuszone są dzieci już od 9. roku życia, a wysiłek ponad siły często kończy się dla nich tragicznie. A to wszystko za darmo w ramach zajęć szkolnych nawet przez parę miesięcy w ciągu roku. Mimo rozpowszechnionej wiedzy na ten temat niektóre firmy odzieżowe ciągle korzystają z bawełny z Uzbekistanu. Co prawda w 2020 roku prezydent Szawkat Mirzijojew wprowadził niewielkie zmiany w prawie, ale czy jakkolwiek poprawiło to sytuację Uzbekistańczyków? 

Temat jest na tyle skomplikowany i szokujący, że postanowiłam poświęcić mu osobny post. JUŻ NIEBAWEM! 

Nocleg na dnie jeziora Aralskiego

Przyznam się, że miałam okazję odwiedzić Kazachstan i zobaczyć to niegdyś cudowne miejsce, w którym cały czas widoczne są ślady błędu przeszłości. Dla nas był to niestety tylko szybki przystanek w dość chaotycznej wyprawie, w której byliśmy tylko gośćmi. Spędziliśmy noc w namiotach na dnie Jeziora Aralskiego otoczeni przez zniszczone wraki statków oraz… stado krów, które przejęły ten teren. Każda miejsce i jego historia wzbudza zupełnie inne emocje, gdy widzi się je na własne oczy.

Niektóre zdjęcia z mojej szybkiej wizyty użyte są w tym poście. 

*Wszystkie użyte zdjęcia, przy których nie podano źródła, wykonane są przeze mnie. 

Odwiedź mój instagram i zobacz więcej zdjęć oraz poznaj nowe informacje ze świata.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.